19 października 2002, 22:40
zapadam sie...bladze stopami po miekkim dywanie...prosze...nie zabieraj mnie...juz nie bede...juz mnie nie bedzie...schowam sie w malej mysli szeptu...
dzis powiedzialam ze nie chce mi sie zyc...znalam Go tak dobrze ze czulam Jego lzy na mojej twarzy...ale nie otarlam ich tak jak zawsze to robilam...pozwolilam im spadac...na moj dywan...krople wnikaly w niego...jaka piekna smierc...
jestem zla.nosze w sobie zlo.naznaczona przez zlo.jak bluszcz zabieram Mu zycie...kazdy jego oddech przechodzi przez moje dlonie...a jesli kiedys go tam zatrzymam...??zabije Go...nie moge tego zrobic...musze odejsc poki jeszcze daje Mu zycie...
dlatego zapadne sie...juz mnie nie znajdzie...szaaaaa........