Archiwum 24 października 2002


Bez tytułu
Autor: secretgarden
24 października 2002, 20:11

troche czytania...ale to o mnie...tylko w troche innym wydaniu...

MLODA DZIEWCZYNA SZLA ULICA.ROZGLADALA SIE A TO CO SIE JEJ UKAZYWALO PRZYGNEBIALO JA JESZCZE BARDZIEJ.SZARE,BRUDNE DOMY,USWIADAMIALY JEJ,ZE LUDZIE W NICH MIESZKAJACY SA ZMECZENI ZYCIEM,KLOPOTAMI I WSZYSTKIM CO ICH OTACZA.WEGETUJA,CZEKAJAC NA KRES TEJ CIEZKIEJ WEDROWKI.

ZIMA ZAWSZE JEST SMUTNO.SNIEG NIE STWARZA JUZ ILUZJI,ZE TO,CO PRZYKRYL NIE JEST ZASMIECONA ULICA LUB TRAWNIKIEM,BO SAM JEST MIESZANINA KWASNYCH ODPADOW.SNIEG ZAWARL PAKT Z CZLOWIEKIEM.STAL SIE TAKI JAK ON,PRZYJAL JEGO

BRUD,JEGO ZANIECZYSZCZENIA.NIE JEST JUZ BIALY,JUZ NIE CIESZY…MOZE JEST MU WSTYD,ZE ZDRADZIL SIEBIEI DLATEGO TAK ZADKO PADA..??A MOZE NIE MIAL JUZ SILY BY WALCZYC PRZECIWKO CZLOWIEKOWI??MOZE…..

ALUCJA MIJALA KOLEJNE MATRWE DOMY,PUSTE PLACE ZABAW,MACILA SPOKOJ W KALUZACH I WSPOLCZULA ROZKLADAJACYM SIE ZWLOKOM ZESZLOROCZNYCH LISCI.ZALOWALA ICH.BYLY TAKIEN PIEKNE A TERAZ??TERAZ PRZYJELY BARWE OTOCZENIA…CZY ONE TEZ ZDRADZIELY…??

ALICJA MINELA PARE ZAKOCHANYCH.MLODZI STALI PRZYTULENI,SZEPTALI COS DO SIEBIE BY PO CHWILI WYBUCHNAC CICHYM SMIECHEM.CHLOPAK DELIKATNIE GLASKAL DZIEWCZYNE PO TWARZY,A W JEGO OCZACH MOZNA BYLO DOSTRZEC MILOSC.DZIEWCZYNA TRZYMALA RECE W JEGO KIESZENIACH I PRZYTULALA SWOJ POLICZEK DO POLICZKA UKOCHANEGO.

STALI TAK ZLACZENI,A OBLOCZKI PARY Z UST ZASLANIALY ICH NIESMIALE POCALUNKI.

ALICJA PATRZYLA NA ZAKOCHANYCH,ROWNOCZWESNIE POWSTRZYMUJAC SWOJA ZLOSC I GNIEW.CO TO ZA BZDURY??CO TO ZA PERFIDNE KLAMSTWO?!KTO Z NAS TAK SOBIE ZAZARTOWAL?!JESTESMY PIONKAMI W GRZE BOGOW,CZY ONI TEGO NIE WIDZA??PO CO SZYBOWAC W PRZESTWORZACH MILOSCI,WIEDZAC ,ZE ZA CHWILE KTOS UDERZY NAS RZECZYWISTOSCIA I SPADNIEMY PROSTO W…ZYCIE…SMUTNIE ZYCIE.PO CO MARZYC,KIEDY MARZENIA SA SNEM,A SNY SA KLAMSTWEM..PO CO ROBIC SOBIE NADZIEJE??ROZCZAROWANIE BOLI..TAK BARDZO BOLI…

CZY TA DZIEWCZYNA NIE DOMYSLA SIE,ZE ZA KILKANASCIE LAT,NIKT NIE BEDZIE JEJ TAK GLASKAL PO TWARZY??A GORACA PARA Z UST SKROPLI SIE W POSTACI LEZ PELNYCH GORYCZY??CZY ONA,GLUPIA WIERZY ,ZE MILOSC TRWA WIECZNIE??DLACZEGO UNICYSTWIA SAMA SIBIE….??

ZA PARE LAT BEDZIE MAZ,KTORY ZAPOMNI O ROCZNICY ICH PIERWSZEGO POCALUNKU,DZIECI,KTORE ZABIORA JEJ RESZTKI MLODSCI.CODZIENNE SNIADANIA,OBIADY,KOLACJE,TEN SAM NUMER AUTOBUSU Z PRACY,TO SAMO DZIENDOBRY…A KIEDY OBUDZIE SIE Z ILUZJI,STWIERDZI ZE MA CO?? KILKA ZMARSZCZEK WIECEJ WOKOL OCZU OD NIE PRZESPANYCH NOCY,GDY MAZ NIE WRACAL DO DOMU,KILKA ZMARSZCZEK WOKOL UST,GDY TLUMACZYLA DZIECIOM,ZE TRZEBA BYC DOBRYM I CHODZIC DO SZKOLY,A ONE I TAK ODESZLY Z DOMU I DZWONIA RAZ NA MIESIAC , TROCHE BARDZIEJ SZORSTKIE DLONIE,OD KIWANIA SWOIM MALENSTWOM NA POZEGNANIE ,GDY ODPROWADZALA JE DO PRZEDSZKOLA … BIEDNA KOBIETA…MATKA …ALE NIE ZDRADZILA SIEBIE.POSWIECILA ZYCIE DLA INNYCH.WIE,ZE JEST SILNA.TYLKO PO CO…??I TAK NIEDLUGO UMRZE…ZYCIE MINELO.BEZPOWROTNIE….A ONA NADAL CZYTA KSIACKI O MILOSCI..NADAL W NIA WIERZY… NADAL MARZY..CHOC WIE,ZE JEJ JUZ TO UCZUCIE NIE SPOTKA.ALE INNYCH…INNI MAJA JESZCZE SZANSE!! CHOCIAC NIECH TYLKO INNI BEDA SZCZESLIWI..CHOCIAZ NIECH TYLKO W KSIAZCE…

ALICJA DOCHODZAC DO WLASENGO DOMU ZERKNELA NA OGRODEK SASIADOW.PELNO W NIM BYLO NIEDOPALKOW PAPIEROSOW,PAPIEROW,ZALOSNEJ TRAWY.ALE…BYLY JESZCZE PRZEBISNIEGI…GARSTKA MALUTKICH PRZEBISNIEGOW…JAKIE ONE PIEKNE..TAKIE BEZBRONNE.TAKIE CZYSTE,PELNE NADZIEJI.MOWILY DO DZIEWCZYNY “SPOJRZ NA NAS!!MY JESTESMY!!UWIERZ W NAS!!” ALICJA USMIECHCELA SIE DO ROSLINEK.SZEPNELA NIESMIALE DZIEKUJE I RUSZYLA SCHODAMI DO DOMU.

DRZWI OTWORZYL JAJ STARSZY BRAT.JAK ZAWSZE NAJPIERW SPOJRZAL JEJ W OCZY,A POTEM CMOKNAL W POLICZEK NA POWITANIE.BRAT ZA KAZDYM RAZEM SZUKA W JEJ SPOJRZENIU NIERZECZYWISTOSCI-NARKOTYKOW.BOI SIE O SIOSTRE.ZNA JA NA TYLE DOBRZE,ZE POTRAFI SOBIE WYOBRAZIC JEJ DEPRESJE I NIECHEC DO ZYCIA.WIE,ZE ALICJA MOGLABY SPROBOWAC ODERWAC SIE OD SMUTKU BYCIA,SAMEGO ISTNIENIA.

-MAMA JEST W KUCHNI.I…NIE CZUJE SIE DZIS ZA DOBRZE..BADZ DLA NIEJ MILA..-SZEPNAL.

ALICJA SKINELA GLOWA I RUSZYLA NA SPOTKANIE Z MATKA.

ZOBACZYLA JEJ ROZTRZEPANE WLOSY,PEWNIE NIE DAWNO WSTALA.KOBIETA W DROBNYCH DLONIACH TRZYMALA OGROMNY KUBEK MOCNEJ CZARNEJ KAWY.OBOK STALA POPIELNICZKA ,A W NIEJ TLIL SIE PAPIEROS.KOLEJNY.DZIEWCZYNA POLICZYLA PIEC INNYCH NIEDOPALKOW.

-WIDZE ZE PO SNIADANIU-POWIEDZIALA GLOSEM PELNYM SARKAZMU ALE I SMUTKU DO MATKI.

-ACH TAM!!RAZ SIE ZYJE!!MIALAM CIEZKA NOC…DOPIERO CO WSTALAM..

-ZADZYLAM ZAUWAZYC…TATA SIE ODZYWAL??DZWONIL??

-NIE…ALE DZWONILA JEGO SEKRETARKA…KONFERENCJA SIE TROCHE PRZEDLUZY…

KONFERENCJA!!BZDURA!!OJCIEC MA KOCHANKE!!DRAN!!

-MAMO….CZY TY JESTES SZCZESLIWA??CZY WIERZYSZ W MILOSC..??

-CO??MILOSC??ACH TAK…NO TAK…NO OCZYWISCIE ZE WIERZE!!CZEMU PYTASZ??

-BO BIE WYGLADASZ NA SZCZESLIWA…MOZE CI JAKOS POMOC…??

-MI ??KOCHANIE….JA JESTEM PSYCHIATRA!!SAMA SOBIE POTRAFIE POMOC.A TAK NA MARGINESIE,TO MAM DLA CIEBIE KSIAZKI O KTORE PROSILAS.PRZYDASZA SIE NA PEWNO.SAMA PSYCHOLOGIA.

ALECJA USMIECHNELA SIE I POSZLA DO SWOJEGO POKOJU.NA BIURKU LEZALSTOSIK KSIAZEK NAUKOWYCH.PO MATCE.LDZIEWCZYNA CHCIALA ISC W JEJ SLADY.

WZIELA DO REKI PIERWSZA KSIAZKE”ZYCIE INTYMNIE CZLOWIEKA”.NAPISANA PRZEZ DR.MED.HAB.PEWNIE JAKIS MADRY CZLOWIEK,POMYSLALA…

DZIEWCZYNA OTWORZYLA DZIELO NA SPISIE TRESCI I ZACZELA CZYTAC.JEJ WZROK ZATRZYMAL SIE NA TYTULE ”UCZUCIE MILOSCI NIE JEST TRWALE”.

AUTOR PISAL ,ZE WSZYSTKO W PRZYRODZIE UMIERA.MILOSC TAKZE.MOWIL,ZE MILOSC NIE JEST WIECZNA,ZE PRZEMIJA A NAJLEPSZYM RAZIE SLABNIE LUB JEST PRZYZWYCZAJENIEM.

CZLOWIEK WIERZACY W TO UCZUCIE POWIEDZIAL BY:BZDURA!!JA W TO NIE WIERZE!! ,ALE NIE ALICJA…ONA WRESZCIE ZNALAZLA POTWIERDZENIE SWOICH MYSLI.JEDNAK SIE NIE MYLILA…

CZULA SIE MADRA.MIALA WRZAENHIE ,ZE JEST W LEPSZEJ SYTUACJI NIZ TYSIACE INNYCH OSOB.ONA NIE BEDZIE ZYLA W SWIECIE ILUZJI.ONA NIE DA SIE ZRANIC.ONA JEST WYGRANA!!ONA SIEBIE NIE ZDRADZI! PRZEBISNIEGI KLAMIA….KLAMIA…

A MOZE NIE…??MOZE TE MALENSTWA SA SZCZERE..??MOZE …

ALICJA ZAMKNELA OCZY,A W JEJ DUSZY NARODZILA SIE MALA ROSLINKA-NADZIEJA….

OBUDZILA SIE.SPOJRZALA NIE PRZYTOMNYM WZROKIEM PO POKOJU.DZIWNIE W NIM BYLO.

PODNIOSLA SIE Z POSLANIA I PODESZLA DO OKNA ZASLONKIETEGO ZALUZJAMI.POCIAGNELA ZA SZNURECZEK.JEJ OCZOM UKAZAL SIE WIDOK NA ZEWNATRZ.PATRZYLA CHWILE MARTWYM WZROKIEM NA OKOLICE PRZED DOMEM.CALA W SNIEGU…CALA W KLAMSTWIE…

A PRZEBISNIEGI??GDZIES UDUSILY SIE POD ZIMNYM CIALEM ZDRAJCY…..