03 października 2007, 14:18
Kiedy dowiadujesz się o zdradzie, to najpierw informację tę przyjmuje Twoje ciało.
Wszelkie namiętności, porywy gniewu, szał, rozpacz i wycie do księżcyca są luksusem zarezerwowanym dla bohaterów książek i filmów. Zwykły człowiek ze zwykłej rzeczywitości reaguje na zdradę w tak banalny sposób, że aż jest żałosny.
Najpierw jest szok, który wyzwala dreszcze. Zaczynasz się trząść. Choć jest Ci gorąco, to czujesz tylko przerazliwe zimno i dreszcze. Dostajesz wypieków, nie możesz mówić, gdyż Twoje zęby ocierają się o siebie nawzajem.
Potem smutna prawda dociera do żołądka. To jest najmniej przyjemne. Albo dostajesz mdłości albo biegunki. Albo i to i to. Tak czy siak, stacjonujesz przy klozecie w pozycji z głową "w" lub z pośladkami "na".
Tracisz apetyt, ale to może nawet dobrze, gdyż z braku pożywienia kończy się "romans" z muszlą klozetową.
Płaczesz, zaciskasz zęby i pięści, zwijasz się w kokon, kopiesz w najbliżej stojące przedmioty, bijesz siebie, chlipiesz, chodzisz w tę i spowrotem, chcesz iść gdzieś ale nie wiesz gdzie. Chcesz zrobić coś ale nie wiesz co.
Gdy już miną pierwsze objawy czysto fizjologiczne, rzeczywistość zapuka głośno to Twojej duszy. Wejdzie nieproszona i zdewastuje cały Twój wewnętrzny świat.
Dosłownie rozpierdoli WSZYSTKO.