Archiwum październik 2002, strona 3


deszcz rozmawia z ogniem...
Autor: secretgarden
18 października 2002, 23:15

siedze wlasnie i slucham deszczu...tak cudownie kapie...uwielbiam zasypiac sluchajac cichego szeptu...daje mi to jakas namiastke spokoju...

dzis stalam na przystanku i plakalam...wlosy ocieraly mi lzy...tak strasznie cierpialam...bylam pomiedzy ludzmi a nie czulam nikogo...samotna wsrod wszystkich...

zastaniawiam sie nad zlem...czym ono jest...czy kazdy ma w sobie zalazek zla ktory czeka na zielone swiatlo..??podobno jestesmy na poczatku bialymi kartkami...to kto nas zapisuje czarnymi literami..??a moze to zlo jest zabawka w rekach ludzi??

czy zlo mozna usprawiedliwic??czy ktos odwazy sie i sprobuje je zrozumiec??a moze obronic..??

zlo jest pierwsza iskra...ognisko rozpala czlowiek...czesto jest tak,ze traci sie panowanie nad ogniem...wtedy zar pochlania swoich opiekunow..czy oni sa ofiarami zla??zastanawiajace jest to,ze gdy nikt nie zajmuje sie ogniem,on sam wygasa...........................

...tak malo wiem a tak duzo czuje.....ide usiasc na parapet....porozmawiam z deszczem........

.............
Autor: secretgarden
17 października 2002, 15:10

........wrocilam do domu....mama zaplakana...zmarla jej siostra....tak dlugo ja przytulalam...nie wiedzialam co powiedziec...smierci nie da sie skomentowac...co mialam powiedziec ze co??ze wszystko bedzie dobrze??co za ironia....

gdy jade autobusem zawsze zastanawiam sie nad zyciem...i innymi glupotami.dzis stwierdzilam ze film,na ktorym usnelam kilka lat temu w kinie jest beznadziejnie pusty.kiedys myslalam ze jest tylko nudny.chodzi o "tytanic".niby taka wielka milosc,taka nieszczesliwa...ech!!tylko ryczec!!a tak naprawde nie ma tam nic.pustka.bo przepraszam bardzo,ale gdzie jest tam ta zasrana prawdziwa milosc??gdyby ta babka kochala dicaprio to jaki sens by mialo zycie bez niego..??a przeciez facet umarl...to po cholere ona ma zyc jak jego nie ma!!??prawdziwa miloscia byla by,gdyby wziela go za reke i opadla z nim na dno...wtedy bym wierzyla w milosc...ktorej i tak nie ma...

 

nie wiem po co mi to......
Autor: secretgarden
16 października 2002, 21:19

ta...wiec jestem tu...zobaczymy co z tego bedzie....

mam zajebiscie popieprzone zycie i musze czasami to komus powiedziec.

codziennie niszcze sama siebie.takie male nie potrzebne istnienie.ale przyzwyczailam sie juz do tego.standard.

moze jestem masochistka...psychiczna masochistka.najwazniejsze ze to tylko uderza we mnie.tak sadze przynajmniej...taka mam nadzieje...

dobra ide sie kapac.biore radyjko,Depeche Mode...magia chwili...tak bardzo ulotnej...