Najnowsze wpisy, strona 52


zlo....
Autor: secretgarden
20 października 2002, 22:52

dawno sie nie modlilam...i nie bylam w kosciele...wogole odsuwam sie od wiary...wiary w cokoliekk co ma sens...

zastanawia mnie nadal zlo...czym ono jest...absolutem czy slaboscia??dlaczego jest tak potezne??a moze to zlo jest zabawka w ludzkich dloniach..??

kto je stworzyl??Bog??Szatan??moze zlo stworzylo Szatana??moze...

podobno wszyscy jestesmy na poczatku bialymi kartkami...wiec,skad tyle bledow posrod nieskazitelnej bieli??kto zapisal ludzka dusze tyloma czarnymi literami??

czy czlowiek moze bronic sie przed zlem??nie.ono jest nieodlaczna czescia jego istnienia.

jesli ktos jest krysztalowy,to znaczy ze jest jeszcze gorszy od zla.oszukuje.stwarza iluzje lepszego siebie.zlo nie klamie.ono tylko nie mowi zawsze prawdy.

jest piekna nieskonczonoscia.bogiem rzeczy malych.a moze to czlowiek jest bogiem zla..??

Bogowie istnieja doputy,dopoki sie w nich wierzy.jesli pochlania ich zapomnienie,to staja sie kolejna gwiazda na firmanencie wspomnien.

jesli zapomni sie o mrocznej czesci swiata to czy ona umrze??a moze,jesli ona o nas zapomni,to my przestaniemy istniec??

czym jest zlo??czy niemila mysl skierowana ku innemu czlowiekowi czy morderstwo??jak odroznic zlo od zla??ludzie codziennie wyrzadzaja sobie male krzywdy.kiedys,moga sie one nazbierac i zalac niewinna osobe.jednak,nie bedzie to zlo absolutne.gardzimy nim ale i podziwiamy.jest zbyt potezne,aby go nie zauwazyc i nie poczuc respektu.czujemy sie wtedy tacy mali...

kazdy czlowiek nosi w sobie namiastke zla,ale tylko namiastke.zazwyczaj nie popieramy zlych uczuc.ale...jesli mialoby sie byc kims zlym,to tym najpotezniejszym,najbardziej wyrachowanym.chcialoby sie manipulowac ludzmi.bawic sie ich malenkoscia jak piorkiem w dloniach.

wystarczy zlu pozwolic opanowac nasza dusze.jesli sie tego pragnie,oczywiscie...

czasami zlo potrafi unieszczesliwiac swoich "wlascicieli" .czasami obraca sie przeciwko nim.

moze czasami prawdziwe zlo ma dosyc zla absolutnego..??i ucieka od okrutnego nosiciela.czyli...co lub kto jest zlem najgorszym..??zlo doskonale czy czlowiek...??

 

zapadam sie...
Autor: secretgarden
19 października 2002, 22:40

zapadam sie...bladze stopami po miekkim dywanie...prosze...nie zabieraj mnie...juz nie bede...juz mnie nie bedzie...schowam sie w malej mysli szeptu...

dzis powiedzialam ze nie chce mi sie zyc...znalam Go tak dobrze ze czulam Jego lzy na mojej twarzy...ale nie otarlam ich tak jak zawsze to robilam...pozwolilam im spadac...na moj dywan...krople wnikaly w niego...jaka piekna smierc...

jestem zla.nosze w sobie zlo.naznaczona przez zlo.jak bluszcz zabieram Mu zycie...kazdy jego oddech przechodzi przez moje dlonie...a jesli kiedys go tam zatrzymam...??zabije Go...nie moge tego zrobic...musze odejsc poki jeszcze daje Mu zycie...

dlatego zapadne sie...juz mnie nie znajdzie...szaaaaa........

szalenstwo
Autor: secretgarden
19 października 2002, 18:31

szlam ulica...tak pieknie padalo...liscie tanczyly wokol mnie...jeden usiadl mi na kurtce...kolo ucha...usadowil sie wygodnie i spytal sie:czy jestes szczesliwa??nie odpowiedzialam...spytal znowu:gdzie jest twoja dusza??.......

gdzie jest??czy ktos widzial moja dusze??prosze ...pomozcie mi odnalezc moja dusze...

jesli ktos umiera...i nigdy nie kochal lub nie byl kochany...to kto bedzie czekal na niego po smierci po tamtej stronie chmur??przejsc przez zycie samotnym jest poteznym bolem...ale umieranie ze swiadomoscia ze TAM nikt na niego nie czeka...jest kolejna smiercia....kolejna i kolejna...czy jestesmy prometeuszami milosci nie spelnionej??

mam tyle odpowiedzi...ale zadnych pytan...rozmawiam z liscmi...czy jestem nie normalna??tak strasznie boje sie zimy...nie chce aby snieg zabral mi liscie...

 

deszcz rozmawia z ogniem...
Autor: secretgarden
18 października 2002, 23:15

siedze wlasnie i slucham deszczu...tak cudownie kapie...uwielbiam zasypiac sluchajac cichego szeptu...daje mi to jakas namiastke spokoju...

dzis stalam na przystanku i plakalam...wlosy ocieraly mi lzy...tak strasznie cierpialam...bylam pomiedzy ludzmi a nie czulam nikogo...samotna wsrod wszystkich...

zastaniawiam sie nad zlem...czym ono jest...czy kazdy ma w sobie zalazek zla ktory czeka na zielone swiatlo..??podobno jestesmy na poczatku bialymi kartkami...to kto nas zapisuje czarnymi literami..??a moze to zlo jest zabawka w rekach ludzi??

czy zlo mozna usprawiedliwic??czy ktos odwazy sie i sprobuje je zrozumiec??a moze obronic..??

zlo jest pierwsza iskra...ognisko rozpala czlowiek...czesto jest tak,ze traci sie panowanie nad ogniem...wtedy zar pochlania swoich opiekunow..czy oni sa ofiarami zla??zastanawiajace jest to,ze gdy nikt nie zajmuje sie ogniem,on sam wygasa...........................

...tak malo wiem a tak duzo czuje.....ide usiasc na parapet....porozmawiam z deszczem........

.............
Autor: secretgarden
17 października 2002, 15:10

........wrocilam do domu....mama zaplakana...zmarla jej siostra....tak dlugo ja przytulalam...nie wiedzialam co powiedziec...smierci nie da sie skomentowac...co mialam powiedziec ze co??ze wszystko bedzie dobrze??co za ironia....

gdy jade autobusem zawsze zastanawiam sie nad zyciem...i innymi glupotami.dzis stwierdzilam ze film,na ktorym usnelam kilka lat temu w kinie jest beznadziejnie pusty.kiedys myslalam ze jest tylko nudny.chodzi o "tytanic".niby taka wielka milosc,taka nieszczesliwa...ech!!tylko ryczec!!a tak naprawde nie ma tam nic.pustka.bo przepraszam bardzo,ale gdzie jest tam ta zasrana prawdziwa milosc??gdyby ta babka kochala dicaprio to jaki sens by mialo zycie bez niego..??a przeciez facet umarl...to po cholere ona ma zyc jak jego nie ma!!??prawdziwa miloscia byla by,gdyby wziela go za reke i opadla z nim na dno...wtedy bym wierzyla w milosc...ktorej i tak nie ma...