laksfubvusdfhbvufyv
31 października 2002, 16:30
Zastanawiam sie jak bardzo by zmienilo sie moje zycie,jesli bym zaczela COS z nim robic konkretnego.nie udawac ze cos robie.
Pamietam,kiedys szlam ulica.obok mnie stado dzieciakow darlo sie ze samochod potacil kota.podeszlam do nich I zobaczylam malego kotka.lezal zatopiony we wlasnej krwi.bachory mialy zabawe a zwierze z rozcietym brzuchem patrzylo jak wysmiewaja jego smierc.
Wzielam go na rece…czulam jak przez bluzke przesiaka mi jego krew…czulam jak jego wnetrznosci ogrzewaja mi dlonie…tak szybko zrobily sie zimne…
Doszlam z nim do weterynarza.gdy weszlam do jego gabinetu facet jadl ciastko.powiedzialam, ze potrzebuje jego pomocy a on na to,ze mam sie przejrzec w lustrze obok.spojrzalam.twarz we krwi…wlsosy we krwi…
Polozylam kotka na stole.jeszcze zyl…patrzyl mi sie prosto w oczy…mial piekne zielone oczy…widzialam jak uchodzi z nich swiatlo…
Lekarz popatrzyl na kota.popatrzyl na mnie.potem na swoje ciastko.
Powiedzial ze mam go zabrac bo mu stol pobrudzil.kazalam mu cos zrobic.a on odpowiedzial,ze nie bedzie sie takim BRUDEM zajmowal.wzial talerz z ciastkiem I zaczal je jesc…
Wzialam kota na rece I poszlam do domu.polozylam go na poduszce.oddychal tak wolno…tak cicho…
Umarl wieczorem…w momencie jak mowilam o smierci,jak bardzo sie jej boje…odszedl…
Bylo oczywiste ze kot umrze.nie mial szans na przezycie.ale…swiadomosc, ze cos zrobilam pomimo tego,ze byl skazany na smierc uswiadomilo mi,ze czasami warto walczyc…poprostu nie poddac sie….gorze jest umrzec ze swiadomoscia,ze sie nie walczylo niz,ze sie przegralo…
Never freeze…jest piekna…
Dodaj komentarz